maaatko, co za koszmarny dzień! zdecydowanie nie tak go sobie wyobrażałam, a szczególnie pierwszej lekcji. kolejny raz zostałam utwierdzona w przekonaniu, że większość nauczycieli z mojej budy ma poważne problemy psychiczne. no bo normalną rzeczą nie jest dosłownie wyjebanie ucznia z klasy za podważenie zdania nauczyciela. znalazła sobie 'zdolnych' uczniów. bo rzeczywiście lepiej jest zrobić kółko dla zaawansowanych 3 osób, niż poświęcić tą dodatkową godzinę na grupę słabszych osób, które chciałyby utrwalić sobie materiał przy profesorze. nie ważne, że słabsza grupa jest prawie pięciokrotnie większa od bardziej zaawansowanej dla nauczyciela bardziej opłaca się prowadzenie ambitniejszych osób na rozszerzenie, niż pomoc w zdaniu matury 3/4 klasy, tym bardziej z naszymi zaległościami...
teraz widzę czego nie docenialiśmy w pierwszej klasie. to był Nasz wspólny błąd, ale było minęło, teraz trzeba myśleć co dalej, bo nie mamy możliwości cofnięcia się już o te dwa lata.
jutro będzie koszmarny dzień, brrr :c na każdej lekcji coś jest, zaczynając od sprawdzianu z ekonomiki, poprzez strzelankę na specjalizacji, biologii, małą wejścióweczkę z historii, której mam nadzieję nie będzie, no i polski, który coś czuję skończy się sprawdzianem z czytelnictwa kolejnej popieprzonej lektury. fakt, że zajrzałam tylko do ostatnich kartek książki wcale nie ułatwia mi sprawy..
dzisiaj byłam prawie bliska płaczu, przede wszystkim po szkole, która dzisiaj dość chujowo mi wypadła. myślałam, że jak przyjdę sobie do domu, odpocznę od tego całego zgiełku, szumu, napięcia, nerwów i chamstwa. nie udało mi się. na samym wejściu sprzeczka z kimś, kto nie widzi niczego poza czubkiem własnego nosa, i na nic zdaje się tłumaczenie, że jeżeli nie wezmę się szybko za lekcje, to będę przy nich siedzieć do jutra. potem telefon od mamy z równie dobrym opierdolem, w ogóle nie wiem o co chodziło i czy było to potrzebne, ale okej.
potem po następnej rozmowie było już lepiej, i razem szukałyśmy pracy dla pewnej Pani :) muszę jutro zajść do Kamienicy i zapytać czy nie mają żadnej posadki :)
humor poprawił mi się na sam wieczór, nie wiedzieć czemu. weszłam na fejsa, pogadałam z ludźmi, wypiłam cieplutką kawusię i napięcie powoli znikało. potem już mogłam brać się za lekcje. i takim sposobem została mi do ogarnięcia historia i prawo, czyli wynik nie jest taki zły. jestem w sumie z siebie dumna, bo dobrze się wyrobiłam :) spadam dalej się uczyć bo robienie sobie zaległości na sam początek roku to nie jest zbyt dobry pomysł :)
pierdol to co mówią inni, masz swoje słowo-nie daj sobie wmówić czyjegoś. masz swój rozum-więc walcz o swoje, inaczej skończysz jak szmata, bez szacunku.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz