majóweczka dobra była :D prawie na trzeźwo, ale i tak nie narzekam ; )
1-szy na wsi, pojechałam do drugiej babci i "pomagałam" w stawianiu bramy wjazdowej ; ) swoją drogą, do teraz stoi, więc chyba nie jest aż tak dramatycznie haha :D
potem z powrotem na wieś i przygotowywania ziemniaków do sadzenia <jarolniczka.jpg> :D
w planach miałam jeszcze zeswatanie T. z kimś jakże ciekawym, ale do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy coś z tego wyjdzie ; ) pół godziny przed spotkaniem stwierdziłam, że jednak pójdę i wcale tego nie pożałowałam ; D
wtoorek, czyli 2-gi. no tutaj to się zawzięłam. wieczorem miała być 18-nastka, więc musiałam ogarniać. można powiedzieć, że "żyłam" tą 18-nastką przez cały dzień : ) takiego speeda dostałam, że do 14 cała działka była obrobiona ; D potem przyjechałam do domu, szybka kąpiel i wyruszyłam na podbój ; D
od M, pojechałyśmy do solenizanta, było miło, bez przemocy, rzygania i tym podobnych (prawie). nie chciała po nas przyjechać żadna taksówka! :D w sumie wcale się nie dziwię, jak ktoś nabluzgał dyspozytorce i trzy razy zmieniał zdanie co do ilości siedzeń ; ) w końcu M. wzięła sprawy w swoje ręce, i po 3o minutach zamarzania o 3 rano na podwórku w blasku mojej latarki z telefonu przyjechała po nas taksówka ; D
z urodzin wróciłam jakoś po 4, i poszłam spać. ale coś nie mogłam zasnąć i turlałam się po całym wyrku jak głupia aż w końcu zasnęłam :D wstałam o 9:3o i w sumie muliłam cały dzień. 4-go, czyli wczoraj byłam na wsi, i czas jak zwykle miło spędziłam :3
najpierw pomagałam sąsiadowi, jak już ogarnął wszystko miałam chwilę przerwy, do momentu kiedy wujek nie zjedzie z pola ; ) potem szybka akcja z ciąganiem worków pełnych ziemnioli po całej przyczepie, sadzarka i te sprawy iii wjazd na pole ; ) tata mnie nastraszył, bo znajomy upierdolił sobie palca na sadzarce i bałam się jej wg dotknąć ;o ja i moje schizy.. na szczęście wszystko poszło szybko, sprawnie i bez wizyty na pogotowiu ; p
potem trochę posiedziałam u cioci i wróciliśmy do domu ; ) nie zdążyliśmy wejść do domu i tata zarzucił pomysł, żeby jechać do cioci na grilla. czyli tak jakby się wprosiliśmy, ale to się wytnie :D musieliśmy trochę poczekać zanim ciocia wróci do domu, kupiliśmy prowiant i w drogę ; ) po godzinie wpierdalania byłam taka pełna, że można było mnie potoczyć jak kulkę haha :D jak wróciłam do domu, byłam taka padnięta, że praktycznie od razu zasnęłam.
dzisiaj na spokojnie, na wsi.
lubię jak jest tak spokojnie, nic się nie sypie, wszystko układa jak powinno. tak już może zostać zawsze, lubię jak wszystko mnie cieszy, jak nie ma rzeczy, która przykuwa mój smutek i ponury nastrój na dłużej.
jutro do szkoły, napisałam jakiś list na angielski dla P, bo prosiła :* dobrze, że potem do piątku wolne ; ) wyszło słoneczko i od razu mi się gęba uśmiechnęła, nie ważne, że gardło dalej boli, że kaszel to już mój stały kompan ; )
muszę na jutro przeczytać streszczenie 'Lalki', do którego się zabieram już od x czasu, no ale dam radę. teraz schodzę z kompa i zaczynam zaprzyjaźniać się z 18 kartkami mojej "ulubionej" lektury :)
Złamać wszelkie zasady. Robić coś, co by do głowy wcześniej nie przyszło. Smakować życie. Mieć głęboko w dupie opinię chorej publiczności naszego życia

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz