znowu jest źle,
znowu wszystko się pierdoli.
Po raz kolejny życie
daje mi powody do kroku, który może zaważyć na mojej przyszłości. Nienawidzę
tego. Naprawię relacje z pewnymi osobami i w tym samym czasie tracę sens
życia. Nie wiedzieć czemu odechciewa mi się wszystkiego. Nie jestem wytrzymała
psychicznie, nigdy nie byłam. Potrzebuje teraz kogoś, kto mnie przytuli i
powie, że będzie dobrze. Bo kiedyś będzie, prawda? W nocy miałam okropne sny,
boję się. Budziłam się i nachodziły mnie dziwne, niespokojne myśli. Dacie
wiarę, że do rzekomego końca świata zostały 3 miechy? Sama nie wiem ile w tym
prawdy. Nie boję się śmierci, ale żałuję tego, czego nie zdążę osiągnąć.
Dlaczego dzieci nie są uświadamiane od razu o tym jakie życie potrafi być
kurewskie? Dlaczego mam cierpieć teraz, a nie wcześniej? Przyzwyczaiłabym się,
może zobojętniała na pewne sprawy.. A na pewno wiedziałbym co mnie czeka.
Mimo tego dziękuję
Bogu za to, że nie mam większych problemów, mam zdrową, kochającą rodzinę i
wszystko co powinien mieć przeciętny człowiek. Nie chcę i nie próbuję być nikim
wyjątkowym. Chcę po prostu być sobą, nie chcę się niczym wyróżniać, tak jest dobrze.
Modlę się do Boga o dobre, zwykłe życie. Wierzę, że mnie wysłucha, czuję, że
przy mnie jest. Ale mimo tego nie zawsze potrafię się odnaleźć w tej pieprzonej
rzeczywistości..
Zapisałam się dzisiaj na PCK, ale
sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. To był spontan, poszłam, bo koleżanka
poszła. Ale doszłam do wniosku, że z nią będzie stypa, więc zadzwoniłam po
kumpelę i obgadałyśmy to i jeszcze inne sprawy na mieście. Okazało się, że jest
bardzo chętna : D
Swoją drogą ciekawe czy to pociągnie
dłużej niż nasze harcerstwo, jak myślisz? :* : D
Pomijam fakt, że na tym PCK ma
zamiar być pewien człowiek, którego imię nie przechodzi mi przez gardło.. Ale
my wytrzymamy dłużej niż ona ; D obiecałam sobie, że kiedyś odpłacę jej za to,
co zrobiła mi kiedyś. Ja obietnic dotrzymuję, czekam tylko na dobry moment..
Ogólnie dzień spoko, 8 lekcji, a
jakoś szybko zleciało.. I nigdy więcej opuszczania szkoły na dwa dni pod rząd.
Więcej zaległości miałam niż nieobecnych godzin, haha ; D no i ogólnie zostało
niecałe nawet 6 dni, do zdjęcia mi tego czegoś z syrki ; D mam taką cichą
nadzieję, że nic mi więcej na tą nogę nie wsuną, bo dłużej nie wytrzymam z tymi
kulami ; x I tak noszę je w ręku i tak będę nosić. Gdzie tu sens? Nie wiem..
Bo najgorsze są
wieczory…

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz