wtorek, 18 września 2012

welcome to the jungle..



znowu jest źle, znowu wszystko się pierdoli.
Po raz kolejny życie daje mi powody do kroku, który może zaważyć na mojej przyszłości. Nienawidzę tego. Naprawię relacje z pewnymi osobami i w tym samym czasie tracę sens życia. Nie wiedzieć czemu odechciewa mi się wszystkiego. Nie jestem wytrzymała psychicznie, nigdy nie byłam. Potrzebuje teraz kogoś, kto mnie przytuli i powie, że będzie dobrze. Bo kiedyś będzie, prawda? W nocy miałam okropne sny, boję się. Budziłam się i nachodziły mnie dziwne, niespokojne myśli. Dacie wiarę, że do rzekomego końca świata zostały 3 miechy? Sama nie wiem ile w tym prawdy. Nie boję się śmierci, ale żałuję tego, czego nie zdążę osiągnąć. Dlaczego dzieci nie są uświadamiane od razu o tym jakie życie potrafi być kurewskie? Dlaczego mam cierpieć teraz, a nie wcześniej? Przyzwyczaiłabym się, może zobojętniała na pewne sprawy.. A na pewno wiedziałbym co mnie czeka.
Mimo tego dziękuję Bogu za to, że nie mam większych problemów, mam zdrową, kochającą rodzinę i wszystko co powinien mieć przeciętny człowiek. Nie chcę i nie próbuję być nikim wyjątkowym. Chcę po prostu być sobą, nie chcę się niczym wyróżniać, tak jest dobrze. Modlę się do Boga o dobre, zwykłe życie. Wierzę, że mnie wysłucha, czuję, że przy mnie jest. Ale mimo tego nie zawsze potrafię się odnaleźć w tej pieprzonej rzeczywistości..

Zapisałam się dzisiaj na PCK, ale sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. To był spontan, poszłam, bo koleżanka poszła. Ale doszłam do wniosku, że z nią będzie stypa, więc zadzwoniłam po kumpelę i obgadałyśmy to i jeszcze inne sprawy na mieście. Okazało się, że jest bardzo chętna : D
Swoją drogą ciekawe czy to pociągnie dłużej niż nasze harcerstwo, jak myślisz? :* : D
Pomijam fakt, że na tym PCK ma zamiar być pewien człowiek, którego imię nie przechodzi mi przez gardło.. Ale my wytrzymamy dłużej niż ona ; D obiecałam sobie, że kiedyś odpłacę jej za to, co zrobiła mi kiedyś. Ja obietnic dotrzymuję, czekam tylko na dobry moment..
Ogólnie dzień spoko, 8 lekcji, a jakoś szybko zleciało.. I nigdy więcej opuszczania szkoły na dwa dni pod rząd. Więcej zaległości miałam niż nieobecnych godzin, haha ; D no i ogólnie zostało niecałe nawet 6 dni, do zdjęcia mi tego czegoś z syrki ; D mam taką cichą nadzieję, że nic mi więcej na tą nogę nie wsuną, bo dłużej nie wytrzymam z tymi kulami ; x I tak noszę je w ręku i tak będę nosić. Gdzie tu sens? Nie wiem..

Bo najgorsze są wieczory…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz