sobota, 22 września 2012

me&you, now!


Dzień na spokojnie ; D wstałam o 8, zjadłam śniadanie oglądając w międzyczasie telewizję. Potem się ogarnęłam i doszłam do wniosku, że szykuje się paskudny dzień. Więc ułożyłam sobie plan dnia : D
i nawet większość z punktów, które miałam na liście wykonałam ; D no i takim sposobem mam już mniej zaległości do nadrobienia <3
napisałam sobie na karteczce terminy sprawdzianów, odpowiedzi itp. i doszłam do wniosku, że tych nauczycieli pojebało. rok szkolny się na spokojnie nie zaczął, a ja już nie wiem w co ręce włożyć ;o
i tak jak myślałam, cały dzień była paskudna pogoda, ale moich rodziców nawet tornado nie przekona do zostania w domu. i takim sposobem znalazłam się na działce : D
ale korzystając z okazji nazbierałam buraczków i sałatki dla Shilei <3
haha, a jak fajnie marszczyła pyszczek, wąchając goździka, moooje kochane maleństwo! :*
nie oddałabym na żadne skarby świata ; )
jak wysiadałam z samochodu na podwórku była mżawka i piździało na całego, ale ludzi oczywiście multum na mieście, bo jakby to było wolną sobotę w domu spędzić : D
naprawdę, nie mam pojęcia co można robić w taką pogodę na podwórku, ale spoooko ; D
no, jeszcze dwa dni luzu, chociaaż nie powiem, już dygam tego przystojnego ortopedy ; o taaki spokojny jest, masakra, boję się. ; c ale to dopiero w poniedziałek, trzeba przeżyć jeszcze jutro i te chrzciny.
ale nie mam jak na razie siły i ochoty iść na nie. no ale wypadałoby. słyszałam, że cały chrzest miał być w jakimś lokalu. Hmm, czyżby Zacisze? ;> 
jeżeli tak, to nie zdziwiłabym się jakby okazało się, że Weronika obiad będzie jadła przed Zaciszem na chodniku, albo wgle go nie dostanie ; D
oj, zrobiłabym jazdę, zrobiła : D ale szkoda mi szefa, bo wydaje się spoko gość.
noo i tak sobie myślę, że muszę sobie znaleźć zajęcie, bo nie mam co robić, a sprzątać mi się nie chcę. 
i podobno było jakieś nieoficjalne spotkanie tego PCK, fajnie, że poszłam, haha ; D
podobno 3 nieobecności i mówią nara, łaaadnie.
i mam dylemat, bo nie jestem przekonana do tego PCK, nie wiem czy się zapisywać, ale z drugiej strony oni mają takie fajne ubrania i wg, wyrwałabym się w końcu z domu..
no zobaczymy jak to będzie dalej, podobno w piątek jest ognisko, ale chyba nie idę..
oglądam rozpychacze i naszła mnie ochota na 7mm. coś mi się tak wydaje, że uśmiechnę się do cioci, żeby zamówiła ; p dojdzie do tego kolczyk do chrząstki, a w późniejszym czasie będzie jeszcze monroe ; D
matko, co ja mam w głowie, haha. nie ważne w sumie.
Shilea chyba jest szczęśliwa po tym jak dostała świeżutkiego, chrupiącego, soczystego buraczka, bo szaleje w swoim królestwie ; D ładnie ma ; D współczuję prosiaczkowi jak będzie taki jak ona ; p mała masochistka <3 .

cały dzień oczekuję momentu, kiedy mogę zamknąć oczy, prymitywnie drżąc powiekami z obawy, że nie uda mi się przypomnieć rysów Twojej twarzy. marzę. marzę bez nadziei, ale z uśmiechem, że mogę Cię mieć chociaż w takiej postaci. zasypiam, starając się przypomnieć Twój zapach. kurczowo ściskając poduszkę prawie potrafię oszukać samą siebie, że przytulam właśnie Ciebie, że czuję Twoje kości miednicze, uwierające mnie w tył pleców. później najgorszy moment, budzę się, gwałtownie siadając na łóżku. po mojej koszuli ciekną strużkiem łzy. podnoszę powieki, wiedząc że znowu uciekłeś. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz