zastanawia mnie czy to
kwestia złego podejścia, kierowania się pozorami i pierwszym wrażeniem, że to
nie wychodzi z serca tylko bardziej z umysłu czy po prostu mój niefart. Może
staram się na siłę, a nie powinnam. Może jeszcze nie pora dla mnie, a może źle
szukam? Może, może.. jest głębokie i takie tam.. mam nadzieję i modlę się do
Boga, żeby to była tylko chwilowa słabość. Bo przecież są ludzie, którzy mają
gorzej, a ja jestem, jeszcze młoda.. Chociaż i te argumenty można odeprzeć.
Zauważyłam, że człowiek pozornie szczęśliwy wcale taki w rzeczywistości nie
jest. Psycholodzy łapaliby się za głowy, gdyby poznali moje podejście do
pewnych spraw. Orzekliby głęboką depresję, na bank. Mam nadzieję, że nie odbije
się to na może w późniejszej przyszłości. Chciałabym być jak ktoś, kto jest dla
mnie swojego rodzaju autorytetem, ale teraz widzę, że źle na to patrzyłam.
Zapomniałam o rozpatrzeniu złych stron takiego stanu.. Nie można zjeść ciastka
i mieć ciastko, wóz albo przewóz, coś trzeba wybrać.
nic nie spowodowało mojej niechęci, wzięła się w sumie z
niczego. ale dlaczego w ogóle się wzięła i dlaczego utrudia mi żucie? nie
powinno tak być, Kinga dobrze mówi, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce, nie ma co
naciskać na siłe, ale szczęściu zawsze można pomóc, prawda? Mam cichą nadzieję,
że sytuacja rozwinie się najpóźniej do końca tego roku, chcę, żeby w końcu
pewna rzecz w moim życiu uległa zmianie. Ale nic na siłę. Jakby nie patrzył, to
jednak wszystko w nadmiarze szkodzi.
może
mi się wydaje, a może jednak mam w sobie trochę szczęścia? jednego dnia
spadająca gwiazda, następnego czterolistna koniczynka. to chyba nie jest zbieg
okoliczności.
marzę tylko o cieplutkiej, pachnącej wodzie, w której się
cała zanurzę. wróciłam do domu na chwilę i zaraz wracam na wieś. dzisiaj dzień
meeeeeega pracowity :) zaczęłam standardowo: ogarnięcie domu po śniadaniu,
potem podlałam kwiatki i poprawiłam wygląd schodów. od samego rana na wsi był
tata, bo wczorajsza walka z rozdzielaczem, mimo tego, że trwała do 21:oo,
zakończyła się klęską. dowlokłam się do łóżka i zauważyłam, że jestem cała
caluteńka w smarze, więc z miną cierpiętnika podreptałam do łazienki jeszcze
raz walczyć z niezmywalną cieczą :c
kiedy dopadłam łóżka, zasnęłam praktycznie od razu. dzisiaj
od samego rana walka z rozdzielaczem została wznowiona. na szczęście tym razem
z pozytywnym skutkiem. zbiorowisko się
zrobiło jak na jakimś targu :D ja w tym czasie zagruntowałam i pomalowałam
ściany, great bitch :D
teraz opierdalam ciasto, bo zgłodniałam, to znaczy: robię masę
:D od września zaczynam się za siebie brać i to ostro :o brzuszek mi urósł
przez wmuszanie we mnie śniadań i kolacji. a pfe :c
jutro na miastero po farbę do włosów i jakiś prezent dla
Maciusia, bo słodziak dzisiaj skończył roczek! :D
zaczynam lubić małe brzdące, o nie pogarsza mi się! ; o
stwierdziłam, że są mniej męczące niż Mała Pijawa. chyba jestem zmęczona.
najwyższy czas odejść od komputera i wziąć się za siebie, bo padnę ryjcem w
klawiaturę :D
+ zaczęłam pisać kolejne opowiadanie, ciekawe co z niego wyjdzie ;) póki co to jest bardziej moja biografia haha :D
Jesteś kimś więcej niż Ci się wydaje

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz